W kulturze i wyobraźni zbiorowej, która jest kultury najcenniejszą skarbnicą, imiona Sybilli i Pytii, jak również Kasandry, złączyły się w jedno i kojarzone są z umiejętnością przepowiadania przyszłości, boskim natchnieniem oraz odsłanianiem tajemnic ludzkiego losu.
Sybilla pochodziła z Kume w etruskiej wówczas Kampanii (mówi się, że przyszła tam z Grecji), Kasandra była z Troi, a delfijską wieszczkę sławiono pod imieniem Pytii. Dzisiaj w Delfach można dotknąć skały, którą nazywają Skałą Sybilli. Życie Kasandry było doczesne (w wymiarze „bios”), życie Sybilli i Pytii przeszło do wymiaru wiecznego (greckie „zoe”). Wieszczy dar otrzymały wszystkie od Apollina, wszystkie też stały się niewyczerpanym źródłem inspiracji dla poetów/piewców, których my, Słowianie, nazywamy wieszczami. „Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha?” (A. Mickiewicz)
Apollo królował w Delfach i on też objął boską opieką Siedmiu Mędrców, których zwołano w VI wieku p.n.e. do tego pępka ówczesnego świata, żeby dali świadectwo przenikliwości i wzniosłości greckiego umysłu i ducha. Nie można jednakowoż zapominać, że Delfy były jedynym miejscem, w którym w braterskiej niemal zgodzie pozostawały ze sobą przybytki Apollina i Dionizosa. Po połoninach i perciach górującego nad Delfami Parnasu niosły się gromkie apollińskie peany i dionizyjskie dytyramby. Jedne chwaliły rozum, drugie muzykę i intuicję. Mało jest w historii wersów ujętych w jeden kodeks, które byłyby tak lapidarne w formie, a zarazem tak głębokie i wzniosłe w treści, tak poetycko uskrzydlone i tak muzyczne, jak Przykazania Mędrców z Delf. Nie tracące na aktualności. Idą (a jakże) w poprzek paplaninie naszej postkultury i prania wiary we wszelkie wartości dzisiejszego postświata. Półtorej setki maksym, wskazań, eksklamacji, nawoływań, próśb, przestróg, litanijnych zaklęć i „wniebogłosów”… Ryte w stożkowym kamieniu, omfalosie, ustawionym przed świątynią Apollina, u stóp skały, z której siódmego dnia każdego miesiąca wieszczyła Pytia/Sybilla.
Tak mówią jedni… Inni zaś sugerują, że i Pytia i omfalos ukryte były przed oczami zwykłych śmiertelników w adytonie, świętym świętych w przybytku Apollina. Jeszcze inni domniemują, iż dwa były kamienie – jeden wyznaczał środek świata, a na drugim wyrzeźbiono przesłania Siedmiu Mędrców. Niektóre brzmią jak drogowe znaki życia („Nie łam przysięgi”, „Wychwalaj dzielność”, „Pij z umiarem”), inne zaś – jak sybillińskie parafrazy („Postrzegaj słyszeniem”, „Ujrzyj, co usłyszałeś”, „Patrz niczym obcy”, “Poznaj, co wiesz”). W kamieniu ryto i słowo i nutę. Kamień mówił i śpiewał.
Sybilla/ Pytia pojawiała się natomiast w jej kolejnych wcieleniach wszędzie tam, gdzie starożytny Helleńczyk postawił swoją stopę. Dywinacja w Antyku była bowiem sztuką tak powszechną i pożądaną, jak dziś prognozologia i fantastyka. Starożytni postulowali: „Poznaj samego siebie”. Współcześni magowie wróżą z giełdowych kursów i badań opinii publicznych. Komentarz zbędny.
I jeszcze głos wybitnemu znawcy: „Zawsze powinniśmy pamiętać, że oryginalne inskrypcje w Świętym Świętych Pytyjskiej Świątyni były ryte na stelli we wczesnym VI wieku p.n.e., jeśli nie wcześniej (…). Wiemy, że „Przykazania Siedmiu” stanowią najwcześniejszy znany zbiór mądrości Greków. Wiemy także, że z sukcesem służyły upowszechnianiu greckiej wiedzy dłużej niż przez dwadzieścia wieków. Co do ich etycznego standardu – wszystko, co możemy rzec, to to, że stały na wyższym poziomie niż dekalog Mojżesza, bez pretendowania do słów przekazanych przez jakiegokolwiek Boga, choć równocześnie uczą pełnego szacunku i posłuszeństwa wobec boskiej mocy”. (Al. N. Oikonomides, 1987)
Włodzimierz Staniewski, 2013
Kacper Sulowski, Gazeta Wyborcza
Do końcowych oklasków ma się wrażenie, że nie ma już innej rzeczywistości. Że wsiedliśmy z widzami w wehikuł czasu, a bilet kupiliśmy tylko w jedną stronę. Gdy patrzymy przed siebie, nasze myśli nie zatrzymują się w tym miejscu. Poprzez zręby scen i elementy dramatyzacji wędrują dalej na wskroś szczytom Parnasu, by za chwilę runąć do skalnej komory pod świątynią Apollona. To jest największy fenomen teatru Staniewskiego. Niesamowita obrazowość i oddziaływanie na wyobraźnię. Za pomocą słynnych już gardzienickich ruchów i dźwięków reżyser potrafi tak zarysować świat, w którym się znajdujemy, że nie sposób odróżnić go od rzeczywistości. (…)
W “Oratorium Pytyjskim”, wzorem poprzednich spektakli, Staniewski atakuje synkretyczną formą barw, ruchów i dźwięków. Co chwilę przenosimy wzrok w inne miejsce, żeby zobaczyć jak najwięcej, a i tak nie sposób ogarnąć wszystkiego. (…)
Na scenie przez cały czas trwania spektaklu widzimy dziesięciu aktorów. Wszyscy z nich to wielkie indywidualności, ale ich nadludzka siła działa dopiero w ciele zbiorowym. W rezonansie głosów, ciał i ruchów tworzą niespotykane nigdzie indziej widowisko. Jak zwykle wydobywają z siebie całe gamy pięknych i dzikich dźwięków, nad którymi mozolnie pracują od wielu lat.(…) Niesamowita uczta dla duszy.
Waldemar Sulisz, Dziennik Wschodni Lubelski
Lapidarne w formie wersy pochodzące z „Przykazań Mędrców z Delf” (VI w p.n.e) Włodzimierz Staniewski zderzył z doskonałością śpiewnego ruchu i precyzyjnym gestem aktorów. Muzyczna forma oratorium z chórem i orkiestrą grającą na żywo jeszcze podwoiła ładunek teatralnej energii nowego spektaklu Teatru „Gardzienice”, spektaklu, który bije jak źródło czystej, orzeźwiającej wody i dostarcza widzowi wskazówek, jak ma poruszać się w czasach postkultury i postświata.
Najnowsze dzieło Włodzimierza Staniewskiego to spektakl na miarę czasów, w których człowiek rozpaczliwie potrzebuje by-passów od siebie do swojego serca, od serca do drugiego człowieka, od serca do nieba. Staniewski dokonuje na sercach widzów „operacji” ich wszczepienia. Przywraca wiarę w takie wartości jak skromność, opanowanie, sprawiedliwość, rozumność. Powtarza: Znaj właściwy czas, szukaj mądrości, wypowiadaj piękno, daj to, co powinieneś…
Waldemar Sulisz, Dziennik Wschodni Lubelski
To w Delfach pierwsza wiejska dziewczyna, podobnie jak jej niezliczone następczynie, usiadła na trójnogu i pozwoliła, by odurzające wyziewy Apollina weszły w nią przez pochwę. Czuła jak przenikają przez jej ciało – w końcu Grecy wierzyli, że kobieca pochwa i macica są bezpośrednio połączone z jej krtanią – po to, żeby w końcu wyjść z jej ust w formie natchnionych wypowiedzi – słów Apollina. Kapłanka, zwana Pytią, była czasem młodą dziewczyną; innym razem jej posada była zajmowana przez starszą kobietę, matkę, która urodziwszy już dzieci, zrzekała się stosunków seksualnych z mężczyznami, ażeby stać się pustym naczyniem, środkiem, za pośrednictwem którego wola Apollina była dostępna dla ludzkich uszu. To stanowisko było prestiżowe, dające pieniądze i status samej kapłance i jej krewnym. Z pewnością podczas wyboru odpowiednich kandydatek musiało dochodzić do napięcia i współzawodnictwa. Audialne doświadczenie transu Pytii pozostaje tajemnicą. Próbując je opisać, Grecy używali porównań zarówno do warczenia psów jak i do świergotu jaskółek. Wieszczki w starożytnym teatrze obniżały głos o całą oktawę aby zaprezentować moment, gdy weszły w proroczą ekstazę. Forma, w jakiej pytający otrzymał wróżbę, to heksametr daktyliczny, również wykorzystywany w greckich eposach. Niektóre kapłanki mogły równie dobrze improwizować w tej formie wiersza, chociaż czasem ich głosy były niewyraźne i musiały być „przetłumaczone” w zagadkowe strofy przez jednego z kilku kapłanów, którzy im służyli[…].
Prof. Edith Hall, King’s College, Londyn
Co zachwyca mnie najbardziej w “Oratorium Pytyjskim” to emocjonalne przekonanie z jakim gardzieniccy aktorzy przywracają do życia starożytną mowę mądrości – nie tylko audialnie, czysto brzmiącymi głosami aktorów, ale również w ruchomych rejestrach ich solowych i zespołowych ruchów tanecznych. Przedstawienie jest jak obrzęd, gdy publiczność i wykonawcy wspólnie angażują się w rytuał komunii z ich kulturowymi przodkami, którzy sami starali się – poprzez wróżby i filozofię – odkryć tajemnice ludzkiej egzystencji i wszechświata.
Zachary Dunbar, Ph.D., Royal Central School of Speech and Drama, University of London
“Oratorium Pytyjskie” Włodzimierza Staniewskiego jest właściwie współczesną liryczną ucztą dla oka i ucha. Omija dalekim łukiem turystyczny rytualizm czy rekonstruowanie dawnych wydarzeń – a poprzez walory muzyczności, rezonujące ruchy i brzmienia zespołu – budzi estetykę tajemniczego oratorium. Przedstawienie jest jednocześnie majestatyczne i swojskie; rześkie i głębokie.
Prof. Oliver Taplin, Oxford University
Byłem zafascynowany nowym “Oratorium Pytyjskim” od samego początku do końca – to było jedno z tych doświadczeń, w których nie czuć upływu czasu. Spektakl nierozerwalnie łączy ze sobą słowa starożytnych mądrości delfickich z fizycznością, głosem i muzyką w sekwencje pełne różnorodności, ale jednak przekute w jedną całość. W połączeniu z dynamicznym tempem i wigorem, które są tak bardzo związane z twórczością Staniewskiego i jego gardzienickich wykonawców, znalazły się momenty pełne delikatnej gracji i liryzmu, chwile spokoju splecione w swego rodzaju pierwotnym starciu z uporem i zaciętością